12-11-2022 (w sobotę, podczas długiego weekendu federalnego Święta Weterena) o 13:20 (1:20 PM CST) czasu lokalnego, w trakcie sobotnich pokazów lotniczych, Commemorative Air Force Wings Over Dallas - doszło do tragedii.
W powietrzu zderzyły się dwa samoloty z czasów II W.Ś. Wypadek nastąpił na oczach tysięcy widzów, na tylko kilkuset metrach nad lotniskiem i w idealnych do spektaklu warunkach meteorologicznych.
W ciągu następnych sekund zginęli śmiercią lotników i pilot jednosilnikowego Bell P-63 Kingcobra i cała 5-osobowa załoga 4-silnikowej Superfortecy Boeing B-17. Byli o wiele za nisko na ratunkowe skoki spadochronowe.
Nikt na ziemi nie odniósł fizycznych obrażeń, nie licząc jednak prawdopodobnego urazu psychicznego widzów. W tym także wielu obecnych na pokazach dzieci i nastolatków, dla których to co widzieli - zostanie pewnie w psychice jako szokujące wspomnienie i to prawdopodobnie do końca ich życia.
Widzowie udostępnili niemal od razu wiele zdjęć i nagrań wideo, na których widać, że lecący nieco wyżej i szybciej myśliwiec Bell P-63 Kingcobra w ułamku sekundy przeciął na pół kadłub dużego bombowca Boeing B-17 i fragmenty obu, silnie już zniszczonych samolotów spadły na ziemię w dramatycznych wybuchach paliwa i z wielkim słupem czarnego dymu. Zdarzenie było tak nagłe i niespodziewane, że wielu widzów początkowo nie wiedziało, czy był to jakiś może wyreżyserowany element pokazów, gdzie zwykle huk, wybuchy, dym , płomienie i inne dramatyczne efekty pirotechniczne - są częścią spektaklu. Szok był więc tym większy, kiedy zorientowali się, że jednak nie że to rozgrywa się na ich oczach prawdziwa tragedia ludzi i techniki, kiedy karetki i straż pożarna gnały w miejsce gdzie spadły oba wraki.
Ocurrìa hace unas horas en un air show en #Dallas, TX. No está claro que haya superviviente #accident #Airplane #Texas #Airshow #BreakingNews pic.twitter.com/OTeDx61Rfb
” A“‚E (@alonso_amd) November 12, 2022
Oba samoloty należały do bardzo profesjonalnej amerykańskiej fundacji Commemorative Air Force (Pamiątkowe Siły Lotnicze), obecnej zwykle na wszystkich większych pokazach lotniczych w USA.
Istnieją od 1957 r. kiedy pięciu przyjacół - pilotów weteranów US Air Force, najpierw kupiło P-51 Mustang Red Nose za 1500 USD, a rok później dwa Grumman-y F8F Bearcats po 805 USD/szt. rozpoczynając jednocześnie absolutnie niesamowite żywe muzeum militarnego lotnictwa amerykańskiego oraz przygodę i pasję życia dla tysięcy późniejszych członków i woluntariuszy.
Nie obeszło się też oczywiście bez wielu kontrowersji, np. kiedy w 1976r. na pokazach lotniczych odtworzyli zrzucenie bomby atomowej z B-29 na Hiroszimę wraz z symulowanym grzybem atomowym. Wywołało to nie tylko pioronujące wrażenie na ówczesnych widzach, ale również skandal dyplomatyczny i przeprosiny rządu USA - rządu i narodu Japonii.
Mają obecnie 12 tys. czlonków, (za 2400 USD jednokrotnej opłaty członkowskiej + woluntariat) w ponad 70 lokalnych grupach, a które na wzór wojskowy nazywają śskrzydłami.
Oryginalna nazwa to Konfederackie Siły Powietrzne z aluzją do Secesyjnej Wojny Domowej - a więc bardzo niepoprawna teraz politycznie (i chyba jednak moralnie?). A więc choć skrót CAF pozostał to nazywają sie teraz Pamiątkowe (Commemorative) zamiast Konfederackie (Confederative) Siły Powietrzne.
Przy okazji: Amerykanie są aktualnie politycznie podzieleni jak nigdy, wyniki wyborów z ub. tygodnia są nadal liczone i widać, że dają 50/50. Tak więc patriotyczno-historyczne pokazy powinny odbywać się nadal, nawet mimo takich tragedii jak powyższa. Polityka dzieli technika, kultura, wiedza i nauka łączą.
CAF to naprawdę imponująca organizacja lotniczo-historyczno-techniczna choć niestety też nieco polityczna. Ale i dumny i słusznie - właściciel i kustosz aż 181 zabytkowych samolotów w stanie jak z fabryki. Minus te nieszczęsne dwa z Dallas.
Pocieszeniem w tym ogromnym nieszczęściu jest jak zwykle to, że lotnicy (na ogół nie pierwszej mlodości) zginęli robiąc to, co kochali robić. R.I.P.
Inni będą ich dzieło z pewnością kontynuować. Mają tam np. jedyne dwa egzemplarze nadal latających gdziekolwiek na świecie B-29. A nawet dwa Mig-i 15, Mig-17, Mig-21 i Jak-3 z przeciwnej demokracji strony świata.
W niedzielę, 13-11-22 pojawią się w Dallas na miejscu tragedii inspektorzy NTSB w celu przeprowadzenia śledztwa wypadku i wniosków, na podstawie których FAA wyda potem zalecenia podnoszące bezpieczeństwo lotnictwa i pokazów w przyszłości. Bo raporty z wypadków lotniczych służą przede wszystkim podniesieniu bezpieczeństwa a nie grom politycznym. Próby fałszowanie raportów wypadków - z dowolnych powodów to w USA sprawa kryminalna.
Z 12 731 szt. Boeingów B-17 (także w zakładach Forda, GM i innych) już tylko kilka nadal lata - dzięki ogromnemu wysiłkowi ochotników w USA, inżynierów, techników i kosztem oczywiscie milionów USD zapaleńców i z prywatnych donacji.
Z ponad 3 tys. wyprodukowanych w latach 1943-1945 samolotów Bell P-63 Kingcobra, bez ktorych Rosjanie raczej nie pokonaliby Niemców tylko kilka jest nadal latające. (Proszę tu poczytać o programie Lend-Lease ratujących przed wszystkim Rosjan w II W.Ś).
A ta dbałość o pamięć i arcydzieła techniki jak w przypadku B-17 i innych zabytków nieba niesamowitym wysiłkiem i kosztem. Kilka innych P-63 i B-17 jest w procesie odbudowy. Młodzi zapaleńcy pod okiem doświadczonych zdobywają w ten sposób i wiedzę i zawód i pasję na resztę życia! Mimo tragedii ja ta z Dallas.
Tu jeszcze mój polski wniosek, niejako Post Scriptum do powyższej tragedii:
Nie wyciągajmy takich szacownych zabytków jak PZL TS-11 Iskra na cokoły pomników ściągając - na złom MiG-i. Obrazów z muzeów też nie wieszamy na ulicy na śniegu, słońcu i deszczu, gdzieś pomiędzy reklamami pralek, kredytów, partii, polityków i samochodów.
Na pomnikach spokojnie mogą stać makiety - nie do odróżnienia od oryginału. Obecna tendencja światowa jest taka, że zabytki techniki się z pomników ściąga (zastepując makietami) wysiłkiem i pasją takich ludzi jak Ci z Teksasu odrestaurowuje lub chociaż konserwuje i przygotowuje do tego niezwykle skomplikowanego i kosztownego, ale wdzięcznego procesu przywracania im drugiego życia. Nawet kosztem życia pasjonatów jak Ci pechowcy z Dallas powyżej.
Taka jest niestety cena żywej nauki prawdziwej histotrii, patriotyzmu i dumy narodowej.
Bell P-63 A King Cobra z Palm Springs Air Museum / Foto: Mirosław Waluś
Dłuższą chwilę plątalismy się kiedyś z kolegą inżynierem lotniczym z zakładów szybowcowych w Bielsku-Białej wokół licznych pomników z różnymi myśliwcami z II W.Ś. których mały las stoi w pobliżu lotniska LAX w Los Angeles, w miejscu gdzie była fabryka North American Aviation (P-51 Mustang, B-25 i wiele innych) zanim komisyjnie uznaliśmy, że to chyba jednak są makiety jak żywe w skali 1:1.
Lekcja historii, a nawet odkrytych tam właśnie koneksji rodzinnej, okazała się niesamowita. To jednak temat na osobną opowieść historyczno-lotniczą z korzeniami w Polsce, Ukrainie, Czechach, Niemczech, USA i Izraelu naraz. Jedno nazwisko pilota na kabinie samolotu (makiecie jak żywej) otworzyło zagadkę.
Ĺąródła:
https://www.youtube.com/watch?v=Pd4zJc7NTtA
https://www.commemorativeairforce.org/
https://www.commemorativeairforce.org/aircraft
https://www.airplanes-online.com/b17-flying-fortress-surviving-aircraft.htm
Autor publikacji: Mirosław Waluś dla Aviation24.pl