fanpage facebook aviation24.pl fanpage twitter aviation24.pl kanał youtube aviation24.pl galeria instagram aviation24.pl

Czy lotnisko w Radomiu bedzie dobrą inwestycją? Przekonamy się za kilka lat. - Foto: PPL
Czy lotnisko w Radomiu bedzie dobrą inwestycją? Przekonamy się za kilka lat. - Foto: PPL
- Na lotnisku Radom może zyskać gospodarczo, ale też wizerunkowo. Lepszej okazji rozwoju nie będzie - uważa doktor Artur Bartoszewicz z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. Port lotniczy to nowe miejsca pracy, ale będzie potrzeba także zaplecza, które sprawi, że miasto stanie się atrakcyjne dla pasażerów, którzy zechcą u nas wydawać swoje pieniądze.

Doktor Artur Bartoszewicz jest ekspertem Przedsiębiorstwa Państwowe Porty Lotnicze, które w Radomiu buduje cywilne lotnisko.

Zdaniem doktora Bartoszewicz szansą jest już samo to, że Radom zostanie włączony do sieci transportowej. - To jest krwiobieg, który decyduje o rozwoju - uważa Artur Bartoszewicz.

- Radom stanie się częścią sieci drogowej, kolejowej, ale przede wszystkim lotniskowej. To jest silne usytuowania miasta w tej sieci, zwłaszcza, że lotnisko będzie uzupełniające dla wielkiego, portu Chopina w Warszawie. Radom dostał prezent, bo inwestor wybrał to miejsce, żeby od razu przesunąć tu pasażerów lotów czarterowych, których nie będzie w stanie obsłużyć w Warszawie.

Jak mówi ekspert radomskie lotnisko ma zaplecze w postaci Portów Lotniczych, które tu zainwestują ogromne pieniądze w infrastrukturę, aby w pierwszym etapie obsłużyć 3 miliony pasażerów rocznie, a docelowo 10 milionów. Nie trzeba będzie, tak jak inne porty regionalne, powoli walczyć o klienta. Dostanie go właśnie w prezencie.

Jak tłumaczy biura podróży, które organizują loty czarterowe dla swoich pasażerów, a nie będą mogły skorzystać z warszawskiego Okęcia, będą musiały zdecydować, czy lecieć z Gdańska, Katowic, Poznania, a może w Radomia. Kluczowa będzie tu odległość.

- Z Warszawy do Radomia będzie można dojechać w godzinę, to jest standard na świecie - mówi Artur Bartoszewicz. - W takiej sytuacji trzeba będzie się przeprosić z myślą, że startujemy z Radomia. To będzie oczywisty wybór.

Jak wyjaśnia doktor Bartoszewicz do obsługi każdego miliona pasażerów potrzeba od 1 do 1,5 tysiąca osób. To obsługa pracująca bezpośrednio w porcie, ale też całe zaplecze wokół.

- Już teraz trzeba myśleć o infrastrukturze logistycznej, hotelowej, konferencyjnej, kulturalnej. Im większa oferta, tym więcej miejsc pracy - wylicza ekspert. - Na lotnisku, poprzez lotnisko i z lotniskiem można robić biznes. Im lepszą ofertę miasto zaproponuje pasażerom tym więcej osób będzie potrzeba do jej obsługi.

Pasażerowie będą korzystali z naszych dróg. Ale zostawią tu swoje pieniądze w restauracjach, na stacjach benzynowych, w taksówkach.

- Lotnisko musi być połączone z otoczeniem, korzystać z miejskiej tkanki - dodaje ekspert. - Już teraz trzeba planować, jak wyciągnąć pasażera z lotniska, żeby spędził czas w mieście. Trzeba im zaproponować ciekawą ofertę. Nikt nie da nam gwiazdki z nieba, nie zmieni miasta czarodziejską różdżką, na to trzeba pracować. Dzięki temu będzie można wycisnąć lotnisko, jak cytrynę z korzyścią dla siebie.

Jako przykład podaje Lizbonę. I opowiada, że w tamtejszym terminalu pasażerskim są bilbordy reklamujące aqupark, z którego można skorzystać także czekając na swój lot.

- Oni tam piszą wybudowaliśmy ten aquaparkl dla ciebie, skorzystaj z niego. To pomysł, jak wyciągnąć pasażera z lotniska. W Radomiu będą pasażerowie czarterowi, to całe rodziny z dziećmi, już tu zaczną swoje wakacje, trzeba myśleć, jak o nich zadbać.

Lotnisko jest potencjałem dla miasta, ale też dla lokalnego biznesu. - Wcale nie uważam, że władze muszą wszystko robić same. Ale miasto powinno stwarzać atmosferę, przygotowywać przestrzeń, plany, przyspieszać procedury dla firm chcących inwestować - wylicza Artur Bartoszewicz.

Jego zdaniem trzeba zadać też o odpowiednie szkolnictwo, żeby przygotować kadry, gotowe do obsługi lotniska i tego co będzie się wokół niego działo.

- Tu będzie potrzeba fachowców, osób znających języki obce. Już teraz trzeba sobie zadać pytanie, czy mamy takich ludzi - uważa Artur Bartoszewicz. - I co zrobić, żeby młodzi ludzie nie chcieli stąd wyjeżdżać, albo żeby chcieli do nas przyjechać i tu mieszkać.

Źródło informacji: Echodnia.eu