Pięcioro turystów poszkodowanych w Tatrach zostało przetransportowanych do Zakopanego na pokładzie wojskowego śmigłowca W-3 Sokół. Maszyna z 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego została skierowana w góry, aby wspierać ratowników z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, których śmigłowiec przechodzi coroczny przegląd techniczny.
Piloci z 2 Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z Mińska Mazowieckiego wyposażeni w śmigłowiec W-3 Sokół zostali skierowani w Tatry. Stacjonują w Zakopanem, aby jak najszybciej dotrzeć z pomocą do turystów uwięzionych w górach. Zgodnie z porozumieniem zawartym przez Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych i Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, na pokładzie maszyny mają być transportowani górscy ratownicy i poszkodowani. A wszystko dlatego, że śmigłowiec, którym na co dzień dysponują ochotnicy z TOPR, przechodzi przegląd techniczny.
Żołnierze rozpoczęli dyżur w górach w ubiegłą sobotę, a już w niedzielę ruszyli na pierwszą akcję ratowniczą. Byliśmy w trakcie lotu treningowego, kiedy otrzymaliśmy informację, że w rejonie Czarnego Stawu jedna z turystek doznała kontuzji i miała pierwsze oznaki hipotermii. Naszym zadaniem było podebranie jej na pokład maszyny i przetransportowanie do szpitala mówi mjr pil. Marcin Gancarczyk, dowódca 2 Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej.
Kolejne wezwanie wpłynęło dwie godziny później. Tym razem na pomoc czekało dwóch turystów, którzy utknęli na Zadnim Kościelcu. Dotarcie do tego miejsca nie jest łatwe, dodatkowo zaczęło robić się ciemno, dlatego zapadła decyzja, aby zaangażować nas do pomocy. Gdyby TOPR-owcy chcieli dotrzeć do poszkodowanych pieszo, akcja ratunkowa trwała by 12 godzin, natomiast nam zajęła ona około 20 minut wyjaśnia oficer.
Z kolei we wtorek po południu troje turystów zabłądziło w okolicy przełęczy pod Krzyżnem. Jednemu z nich udało się zejść do Doliny Pięciu Stawów i wezwać pomoc. Pozostali, przy próbie powrotu na szlak doznali obrażeń. Do akcji ruszyło 15 ratowników TOPR, a także żołnierze, którzy na pokładzie Sokoła, przetransportowali jednego z poszkodowanych do szpitala. Drugi, został sprowadzony z gór przy asyście TOPR-owców. Nie mniej dramatyczne wydarzenia miały miejsce w czwartek. Tym razem pomocy potrzebował turysta, który spadł do żlebu. Akcja poszukiwawczo-ratownicza w Tatrach Wysokich trwała całą noc. Dopiero nad ranem wojskowy śmigłowiec podjął mężczyznę rannego w nogę.
Major Gancarczyk podkreśla, że współpraca między wojskiem a TOPR jest korzystna dla obu stron. Dla wojskowych pilotów wskazówki doświadczonych ochotników są bezcenne, bo latanie w górach znacznie różni się od zadań, jakie armia realizuje na co dzień. Tu liczy się każdy szczegół. Przede wszystkim w górach jest inna gęstość powietrza, przez co silniki muszą działać na większej mocy, aby utrzymać maszynę. Bardzo szybko zmienia się pogoda, wieje silny wiatr, a poszkodowani są podbierani na pokład z niewielkich półek skalnych czy szlaków turystycznych wyjaśnia dowódca. Śmigłowiec często działa na granicy swoich osiągów. Ochotnicy podpowiadają nam, jak mamy operować maszyną, aby cała akcja odbyła się bezpiecznie dodaje.
Wspólny dyżur żołnierzy i ratowników zakończy się jutro. W weekend w góry wyrusza wiele osób, musimy zatem liczyć się z tym, że możemy zostać wezwani w każdej chwili. Cały czas jesteśmy w gotowości i na tym się koncentrujemy wyjaśnia mjr pil. Gancarczyk.
Dyżur, który odbywa się w Tatrach, to nie pierwsza współpraca wojska z TOPR. W maju, przedstawicie obu służb współdziałali podczas ćwiczenia Sarex ™19. Wówczas ich zadaniem było udzielenie pomocy rannym w katastrofie.
Źródło informacji: Polska-zbrojna.pl / Magdalena Miernicka