Marzenia się spełniają. Tylko czasem trzeba na nie długo czekać. Ja czekałem aż 16 lat i jeden miesiąc, gdyż tyle minęło od pierwszego lotu w moim życiu. Po przeżyciu koszmaru klasy ekonomicznej, awansie do godnego latania w biznesie, przyszedł czas na wisienkę na torcie lot w klasie pierwszej.
Wybrałem moją ulubioną trasę Sao Paulo Frankfurt i moją ulubioną po Locie linię czyli Lufthansę.
Pod Terminal 3 podjeżdżam dwie godziny przed odlotem. Kolejki do check in dla First Class oczywiście nie ma. Zostaję odprawiony błyskawicznie a moje bagaże ozdabia zawieszka HON czyli najwyższy poziom priorytetu w Lufie.
Naziemna stwerdessa nie jest w moim typie, więc grzecznie odmawiam gdy proponuje, że odprowadzi mnie do saloniku. Tym bardziej, że na lotnisku Guarulhos nie ma osobnego security dla pasażerów statusowych i tych, którzy podróżują w klasach wyższych. Mimo to na bezczelnego wpycham się na początek kolejki do security machając srebrno czerwoną kopertą z napisem Lufthansa First Class, w której wydano mi karty pokładowe.
Nikt się nie czepia i po chwili jestem w saloniku. Kolejnym niedociągnięciem mojego ukochanego (po Okęciu oczywiście) lotniska jest fakt, że muszę się męczyć w tym samym saloniku Star Alliance, co pasażerowie klasy biznes i posiadacze złotych kart. Plusem tego rozwiązania są takie sytuacje jak ta, którą miałem w marcu leciałem zaledwie w klasie biznes a byłem w tym samym saloniku co Neymar, który raczej biznesem nie lata .
Kilka piw później wspomniana wyżej stewardesa podchodzi do mnie i zaprasza mnie do samolotu. Oczywiście tak prozaiczne czynności jak stanie w kolejce, konieczność okazania karty pokładowej i paszportu mnie nie obowiązują. Chwilę później popijam szampana Taittinger rocznik 2007 siedząc w fotelu 2K. 2A i 2K to najlepiej umiejscowione fotele w Boeingu 747 w klasie pierwszej. Jedynym minusem jest, że przez Firsta nie przechodzą pasażerowie klas niższych w drodze do swoich miejsc, więc omija mnie moja ulubiona rozrywka z biznesu jak to mawia Pam Ann poverty parade .
Wszystkie 8 miejsc w First jest zajętych. Z przodu ojciec i syn, jeden wygląda jak prezes Mercedesa drugi jak mistrz futbolu z liceum z amerykańskiego filmu. Czują się tu tak pewnie jak ja w ulubionym barze, raczej sobie te bilety kupili. Po lewej typowy niemiecki biznesmen, za nim siwy, wytatuowany koleś w stylu perkusisty Rolling Stone, potem dwóch latynoskich biznesmenów też raczej stałych pasażerów a za mną ziomuś o wyglądzie typowego informatyka. Sami starzy wyjadacze.
Fotel naprawdę wygodny, chociaż na zdjęciach wydawał się szerszy. Widać dbałość o detale, staranność wykończenia i dobrze dobrane materiały. Kolory ciepłe i przyjemne dla oka. Rozczarowuje wielkość ekranu, jak na First zdecydowanie za mały.
Obsługuje nas szefowa pokładu i jej kolega czyli jedna osoba na czterech pasażerów. Przed startem rozdają ładne kosmetyczki w których znajduję m.in. kosmetyki La Praire oraz również ładne ale już nie markowe piżamy i kapcie
W końcu zaczyna się kołowanie a ja ze zdziwieniem zauważam, że oprócz tradycyjnego pasa, jak w pozostałych klasach, w First zapina się dodatkowy, który znajduje się nad moim lewym ramieniem i zapina się go w identyczny sposób jak pas w samochodzie.
Ciąg dalszy nastąpi ...
Źródło informacji i zdjęć: Janusz Kowalski