Czego nie widać na amerykańskim niebie? Np. legendarnych dronów Amazona, które miały dowozić paczuszki na amerykańskie progi, żeby ominąć amerykańskie drogi i wskoczyć w media bzyczeniem silniczków elektrycznych.
Tymczasem globalna pandemia spowodowała kilka zjawisk jednocześnie: ludzie siedzący przez ponad rok w swoich czterech ścianach zaczęli zamawiać wiele produktów, które przedtem mieli w pracy, a teraz pracując z domu chcieli lub musieli mieć je w domu.
A jeszcze ci, którzy przedtem byli fizyczną częścią systemu ich dostarczania też nie przychodzili do pracy. Odzyskanie specjalistów nie jest ani proste ani oczywiste.
Świat kapitalizmu od wielu lat korzystał z ofert produkcji różnych rzeczy w komunistycznych Chinach (oraz innych, mniej liczebnych krajach Azji, gdzie pracownik na taśmie produkcyjnej czy przy maszynie szwalniczej nie musi zarabiać min. 10 Euro czy 15 USD/h) i okazało się, że wiele produktów i półproduktów jest już TYLKO made in China.
W ostatnich kilkunastu miesiącach cena za przesyłkę kontenera morskiego z Chin do USA wzrosła CZTEROKROTNIE! Czas przesyłki również wydłużył się znacznie. Cargo lotnicze nie jest tego w stanie uzupełnić, ale odbija się to na cenie. Obecnie niebezpiecznie zbliża się do 10 USD/kg. Ok. 90% cargo z Chin płynie, 10% leci.
A że najefektywniejszy (kosztowo) system zaopatrzenia to just in time inventory (towar/ części dokładnie wtedy, kiedy są potrzebne), to co złego mogło się w tej sytuacji zdarzyć?
Otóż dokładnie to, co się zdarzyło, a raczej właśnie dzieje, czyli całkowite zachwianie systemu globalnego zaopatrzenia. A z kraju, który najbardziej na tej taniej chińskiej sile roboczej polega(ł), czyli USA Chiny są bardzo, bardzo daleko.
I kto ma z tym największy problem? Ten, który niczego nie produkuje a tylko dostarcza i na tym pośrednictwie zarabia.
Amazon właśnie poszukuje na całym świecie używanych samolotów cargo oraz oczywiście załóg do ich obsługi. Potrzebują wielkich sprzętów dalekiego zasięgu na loty z Chin do USA. I nie oni jedni. Rośnie cena paliwa a np. Fedex używa wielu paliwożernych MD-11 (3 silniki), a które sukcesywnie wymienia.
Samoloty i załogi to logistycznie dwie kompletnie różne sprawy. Które z tych dwóch łatwiej znaleźć? Samoloty będą zdecydowanie łatwiejsze. Bo samolot nie może stać i nie musi odpoczywać ani trochę dłużej niż to konieczne a ludzie muszą. I do jednego samolotu potrzeba wielu załóg.
Dlaczego? To bardzo złożony problem.
Przykład: z Warszawy do Nowego Jorku jest tylko 6850 km, więc w typowym współczesnym samolocie dalekodystansowym na tę trasę wystarcza dwóch pilotów, bo pokonują tę odległość w około 8 godzin, czyli rozsądny czas pracy. (Lecąc pod wiatr, bo na wys. 10-12 km zwykle wieje z Zachodu na Wschód czasem nawet 100 km/h co spowalnia lot na Zachód, ale przyśpiesza powrotny na Wschód).
Po 8 godz. lądują w Nowym Jorku, wsiadają w autobus hotelowy i jadą wypocząć, bo dochodzi jeszcze (a raczej odeszło z zegarka na ręku) męczące 6 godz. różnicy czasu (Psychofizycznie, ta różnica czasu dosięga ich następnego dnia jako jet lag - zmęczenie spowodowane rozregulowaniem zegara biologicznego).
Tym samym autobusem, z tego samego hotelu przyjeżdża załoga, która przyleciała wczoraj. I to oni zaraz polecą tym samym samolotem całą noc aż do wczesnego popołudnia następnego dnia, bo dodaje się znowu 6 godz. zmiany czasu. Czyli, żeby się ten lot odbył fizycznie potrzeba czterech pilotów. Ale, że któryś może być nagle niedysponowany więc w Warszawie dyżuruje zawsze załoga zastępcza. Dyżuruje w domach, ale musi być gotowa do wymarszu z marszu.
Warszawa Chicago to już 7506 km i te ekstra kilkaset km to również ekstra czas lotu a więc i pracy załogi i ... potrzebny jest trzeci pilot. Czyli nie czterech a sześciu + rezerwa w Warszawie. W trakcie ich lądowania następnego dnia w Polsce pasażerowie na lot znów do Nowego Jorku już się odprawiają a z nimi kolejna para dwóch lub trzech pilotów. Czyli już dziewięciu bierze udział w tej grze tam i z powrotem. A jeszcze któremuś z nich może i wypada szkolenie, bo zamiast pracować - leci na symulator albo ma badania okresowe albo urlop albo urodziło mu się dziecko itp. Czyli potrzebnych jest więcej.
Dodatkowo lecąc wysoko, w pobliżu dziury ozonowej nad lodowcami północy, dostają dawkę promieniowania kosmicznego! (Tak, piloci mają przy kieszonce koszuli dozymetry, jak personel medyczny w gabinecie prześwietleń) - więc Ci latający długodystansowo latają tam i z powrotem ... aby tylko raz w tygodniu. A samolot codziennie. Nadążacie liczyć ilu ich naprawdę potrzeba, żeby się to wszystko kręciło?
Tymczasem z Szanghaju do San Francisco jest aż 9873 km i aż 15 godz. różnicy czasu czyli często i różne daty w tym samym momencie.
Z Szanghaju do Nowego Jorku jest 11850 km i 12 godz. różnicy czasu. Są to mordercze odległości przez wiele stref czasowych.
Różnica czasu ma KOSMICZNY wpływ na jakość wypoczynku załóg po tych długich lotach.
A więc Amazon musi mieć do każdego dużego samolotu mały autobus pilotów + mnóstwo innego personelu! Oczywiście loty cargo nie muszą być codziennie ale lepiej jak są, bo przegródki (slots) do lądowań i obsługi na dużych lotniskach też nie są tanie a im rzadziej tym drożej.
Na ich liście zakupowej jest podobno Boeing 777-300ER i/lub popularne A330-300 Airbusa w wersji cargo. I conajmniej 10 szt.
To, że nowe samoloty dla Amazona mają być używane oznacza, że ma być tanio i zaraz, bo na nowe czeka się teraz lata.
W styczniu 2021 zakupili 11 używanych Boeingów 767-300 od Delty i WestJet. Po przerobieniu na cargo będą gotowe do lotów na początku 2022.
W tym momencie mają 73 samoloty, w tym 22 Boeing 737-800(BCF). 12 z nich to śmokry leasing z Sun Country Airlines, 8 z Southern Air a 2 ASL Airlines Ireland. + 51 Boeingów 767-300ER(BDSF/BCF). Ale są to samoloty średnie a potrzebują dużych.
Dla porównania:
- Lufthansa Cargo ma aktualnie 11 samolotów (Boeing 777F) i 2 zamówione.
- FedEx ma 689 różnych samolotów, od Cessny 208, przez B767 do DC-10 i MD-11.
- UPS to 285 samolotów z czego Boeing 757-200PF są najmniejsze a nowych Boeing 747-8F aż 25 i 3 dalsze zamówione.
- DHL (którego właściciel to Deutsche Post),to ok. 200 samolotów, w większości leasingowanych od innych linii.
Do końca 2023 Amazon planuje mieć flotę conajmniej 85 samolotów cargo. Bazują na Cincinnati/Płn Kentucky International Airport. Napis na ich samolotach: Prime Air.
I po co to wszystko? M.in. po to, żeby Pan Bezos mógł w swojej rakiecie latać coraz wyżej a my cieszyć się mniejszymi gadżetami.
Pamiętam, że kiedy byłem małym dzieckiem, moją najbardziej ulubioną zabawką była rakieta z czerwoną gwiazdą, gdzie na czubku była klapka a pod klapką piesek. Made in China. Potem, najlepsze długopisy i pióra wieczne na rynku PRLu ze złotą stalówką też były Made in China. Czy historia kołem się toczy?
Źródło informacji: Mirosław Waluś dla Aviation24.pl
Więcej:
Amazon poszukuje bardzo dużych a tanich samolotów cargo (EN)
Rosnące ceny przesyłek z Chin (EN)