Choć premiera pierwszej części Top Gun odbyła się w 1986 roku, to film ten dopiero zobaczyłem po raz pierwszy w 1990 roku, w zasadzie całkiem przypadkowo. Nie pamiętam, czy w ogóle wiedziałem wtedy o istnieniu takiego filmu, szczególnie, że byliśmy wtedy chwilę po upadku komunizmu i żelaznej kurtyny w Polsce.
Wszystko co na Zachodzie było normą, do nas docierało z dużym opóźnieniem. Byłem wtedy bardzo młodym człowiekiem i jeszcze niewiele w życiu widziałem czy wiedziałem. Dlaczego napisałem wcześniej, że zobaczyłem Top Gun przypadkowo? Otóż, pewnego lata, podczas krótkiego weekendowego wyjazdu z rodzicami do pewnego ośrodka wypoczynkowego nad Pilicą, znalazłem się w świetlicy gdzie panowało dziwne zamieszanie. Ktoś przywiózł ze sobą magnetowid i wyświetlał na telewizorze zachodnie filmy. Wśród nich znalazł się właśnie Top Gun. Najśmieszniejsze, że nie obejrzałem go od początku, a nawet nie wiedziałem, że tak się nazywa. Ale to nie było ważne. Dla kogoś kto zakochał się w lotnictwie, mieszkał przy lotnisku wojskowym całe życie, uczęszczał na zajęcia modelarskie, zobaczyć nagle na szklanym ekranie takie lotnicze show to było jak przeniesienie się do krainy czarów. Wkrótce potem opowiedziałem kumplom na podwórku cały film w szczegółach, wszyscy zapragnęli go zobaczyć
Od tamtego momentu minęły 32 lata. Przybyło mi trochę lat, ale miłość do Top Gun nigdy nie umarła. W telewizji obejrzałem już go ze 100 razy. Choć jego sława trochę przyblakła, jednak wciąż wzbudza wiele emocji.
Od kilku lat śledzę historię powstawania nowego filmu i trzymałem kciuki za to, aby na nowo pojawił się na wielkim ekranie choć sam nigdy go na tym wielkim ekranie nie widziałem.
Mamy oto 2022 rok do kin wchodzi, po wielkich trudach i ciągłym przekładaniu premiery, film Top Gun: Maverick!
Dzięki zaproszeniu na pokaz premierowy przez polskiego dystrybutora Tylko Hity (Paramount Pictures) 23 maja o 19:30 zasiadłem wygodnie w kinowym fotelu z amunicją popcornu i paliwem w postaci gazowanego ciemnego napoju. W zasadzie to nigdy się nie spodziewałem, że będzie mi dane zasiąść na widowni, która pierwsza zobaczy Top Gun: Maverick w Polsce tym bardziej to dla mnie zaszczyt i nieukrywana radość.
Pokaz premierowy zaczął się od przemówienia Toma Cruise™a (oczywiście wirtualnego na wielkim ekranie). Mowa powitalna nie była długa, Tom podziękował i zaprosił na film.
Nie będę spojlerował (no może tylko odnośnie początku filmu), więc napiszę tylko o moich odczuciach na temat filmu, a nie o samej fabule.
Zanim pojawiły się pierwsze sceny, miałem pewne wątpliwości czy film mnie porwie, tak jak ten 32 lata temu. W końcu obracając się w świecie lotnictwa niejedno już widziałem: naoglądałem się masy różnych lotniczych filmów, uczestniczyło się w niejednych pokazach lotniczych, zna się ten huk silników lotniczych czy coś może jeszcze zrobić na mnie wrażenie?
W chwili gdy pojawiły się pierwsze napisy w filmie i w tle zaczął się sączyć muzyczny motyw filmu Athem Harold'a Faltermeye'a (nawet teraz go słucham gdy to piszę ? ), pomyślałem sobie: - Kurczę! Dlaczego nie widziałem pierwszej części na prawdziwym dużym ekranie?! To niesprawiedliwe! i potem się zaczęło. Jakbym przeniósł się w czasie. Sceny jak z Top Gun z 1986 roku, tylko że w nowych realiach lotniczych. Myśliwce przygotowujące się o wschodzie słońca do startu z lotniskowca, budowa napięcia, wszystko jak w slowmotion (chociaż teraz już nie pamiętam czy to był faktycznie slowmotion, bo siedziałem jak zauroczony) potem muzyka zaczyna rosnąć, obroty na max-a i równocześnie ze startem samolotów F-35 i F-18 do gry wchodzi kawałek Danger Zone Kenny'ego Loggins'a. Ciary na ciele i włosy stają dosłownie dęba. W zasadzie to już dla tej sceny mógłbym uznać film za zaliczony i wyjść z kina jednak apetyt rośnie w trakcie jedzenia.
Kolejne sceny w filmie są pełne dynamizmu i powietrznego szaleństwa. Chwilami można się poczuć jakby się siedziało za sterami jednego z pokazywanych myśliwców (uwaga! Osoby z chorobą lokomocyjną niech wezmą Aviomarin taki żarcik). To co było w jedynce z akcji lotniczych nazywane wariactwem, tak w dwójce urasta do rangi szaleństwa. Nie będziecie się nudzić nawet przez chwilę.
Ponieważ nie chcę się za bardzo rozpisywać, to jeszcze napiszę o jednej rzeczy, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie będziecie zaskoczeni były to sceny kiedy podczas walki powietrznej odpalane są flary (pułapki cieplne, przeciwrakietowe). Zwróćcie koniecznie uwagę na dźwięk i dynamikę tych kilku scen zrozumiecie o czym mówię, szczególnie fani wojskowych pokazów lotniczych.
Na koniec: koniecznie zobaczcie film na dużym ekranie, najlepiej IMAX! Gwarantuję, że tego dnia będziecie mieli problem z zaśnięciem do snu możecie sobie w razie czego włączyć soundtrack z Top Gun ?.
Autor: Mariusz Barszcz / Aviation24.pl