Gdy ojciec, instruktor lotnictwa, ginie w wypadku, na barki Karola spada obowiązek utrzymania domu i matki. Wraz z dwójką najlepszych przyjaciół stawia wszystko na jedną kartę zamierza skonstruować innowacyjny sterowiec. To główny motyw filmu "Polot".
Aviation24.pl: Gdzie były realizowane zdjęcia lotnicze?
Michał Wnuk - Reżyser filmu: W filmie zależało nam na maksymalnym realizmie zdjęć latania, żeby widz mógł poczuć prędkość, wysokość, adrenalinę i piękno latania. Od razu odrzuciliśmy możliwość kompozytowego wklejania modeli samolotów czy sterowców, bo widz poczuje, że to jest cyfrowe, że nie ma prawdziwych załamań światła, prawdziwej grawitacji. Chcieliśmy mieć różnorodne lotniska w filmie. Naszym punktem startowym był Aeroklub Bielsko-Bialski i lotnisko Aleksandrowice - prawdopodobnie najpiękniejsze lotnisko sportowe w Polsce, z widowiskowym pasem Beskidów w tle. Niedaleko od Bielska, w Czechowicach-Dziedzicach jest z kolei lotnisko Kaniów - ono symbolizowało w naszym filmie nadchodzące zmiany, nowoczesność wybudowaną na terenach pokopalnianych Kopalni Silesia. W Kaniowie stoją współczesne hangary, jest betonowy pas startowy, są też zakłady lotnicze - realizowaliśmy zdjęcia w zakładach Edwarda Margańskiego, projektanta słynnej Orki. Lotnisko Bagicz pod Kołobrzegiem, ze swoim pasem leżącym prawie na plaży symbolizowały pozytywny obrót spraw w życiu naszych bohaterów - tu, już realizując zdjęcia na ziemi, trochę pomogliśmy postprodukcyjnie doklejając Bałtyk do hangaru, który stoi w Aleksandrowicach. Lataliśmy również nad Płockiem na terenie stoczni rzecznej, ale tam już tylko dronami i sterowcem w scenie finałowej. Tak że zdjęcia lotnicze realizowaliśmy od Bałtyku po Beskid, z rzeką Wisłą włącznie.
A24: Czy w filmie zobaczymy prawdziwe statki powietrzne czy wygenerowane komputerowo?
MW: W filmie zobaczymy prawdziwe statki powietrzne, sterowce z Polski i z Czech. Tak jak w przypadku filmowania samolotów i helikopterów zależało nam na realizmie, a próby rysowania sterowców na komputerze były niezadowalające. Mieliśmy szczęście szczególnie z pięknym 15-metrowym sterowcem z Pragi, który wykorzystywany jest przez czeską policję i straż graniczną, zagrał u nas prominentną rolę.
A24: Dlaczego akurat sterowce? Skąd taki, można powiedzieć, szalony pomysł?
MW: Temat użycia sterowców w lotnictwie wraca co kilka lat, pomysł używania ich na większą skalę jest coraz mniej szalony. Proszę spojrzeć na plany Amazona w logistyce - sterowiec miałby być takim hubem dla dronów-kurierów, czy użycie sterowców wywiadowczych przez wojska koalicji w Afganistanie, czy wielkie hybrydowe sterowce w Wielkiej Brytanii- Airlandary. Być może to tylko marzenia ekscentryków, ale w Polsce też jest wielu szaleńców, którzy wierzą w sterowce nie powiedziały ostatniego słowa. Z punktu widzenia filmu sterowiec na niebie jest ikonicznie pięknym obrazem, takim dotykalnym marzeniem o lataniu - prostym, eleganckim, pobudzającym wyobraźnię.
A24: Co dla reżysera filmu takiego jak "Polot", którego akcja toczy się w środowisku lotniczym, jest najtrudniejsze? Które elementy wymagają większego przygotowania ekipy filmowej?
MW: Zdjęcia lotnicze są drogie, trudne, czasochłonne i zależne od czynników zewnętrznych jak pogoda, zgody na przeloty, warunki geograficzne, ładowność czy odpowiednie wyważenie, bo przecież latamy z dość ciężkimi kamerami. Dochodzą też szczególne zapotrzebowania i wyzwania, np. jak podświetlić sterowiec od wewnątrz światłem filmowym, które będzie profesjonalnie wyglądać na materiale filmowym. Albo jak wyeliminować drgania w scenach z wewnątrz kabiny helikoptera, żeby nie używać sportowych kamer typu gopro, a móc użyć prawdziwej filmowej kamery Arri Alexy i filmowych obiektywów. Jest tu zatem szereg wyzwań technicznych. Inną trudnością też było opowiedzenie historii i napisanie tak dialogu, żeby był realistyczny i żeby widz miał poczucie, że zapraszamy go za kulisty fascynującego świata, a z drugiej strony, żeby mógł śledzić opowieść, nie gubić się w procedurach i innych zależnościach. Tu musieliśmy pewne rzeczy upraszczać i komasować, jak w przypadku badania wypadku lotniczego.
A24: Skąd pomysł twórców na taki film? Czy są wśród nich piloci?
MW: Zawsze marzyłem o byciu pilotem, niestety dwie rzeczy zaważyły na tym, że nie poszedłem na kurs latania - krótkowzroczność z jednej strony, a z drugiej historia kuzyna mojego ojca, który zginął w czasie lotu szkoleniowego w Pe-2 w Szkole Orląt w Dęblinie. Grób Zenona Miśty we Włodowicach to był w moim dzieciństwie ulubiony grób, jeśli można tak powiedzieć. Pamiętam ten napis - zginął śmiercią lotnika, wiek - 20 lat, drewniane śmigło szkoleniowego samolotu zatknięte na krzyż. A już sama historia pokazana w filmie wzięła się z życia, z wielu spotkań i rozmów z polskimi konstruktorami i wynalazcami z branży lotniczej, o którą zahaczyłem pracując kiedyś w start-upie z pogranicza lotnictwa i technologii informatycznych. Poza tym wśród twórców filmu są baloniarze, droniarze, spadochroniarze, ale tylko nasi konsultanci i dublerzy są prawdziwymi pilotami, którzy zarażali całą ekipę pasją, co może zaowocować kolejnymi klientami szkół latania.
A24: Czy udział w filmie "Polot" wpłynął w jakiś sposób na twój sposób postrzegania lotnictwa? Może czas na zmianę fachu, z aktorki na pilota? (Śmiech)
Pola Błasik - filmowa Justyna: Nie miałam przyjemności pracować przy scenach powietrznych. To Maciej Musiałowski z Andrzejem Konopką mieli ku temu okazję. Ja szkoliłam się w roli prawniczki twardo stąpającej po ziemi (śmiech). Od zawsze czułam wielki respekt dla lotników, podziwiałam ich i zazdrościłam odwagi. Na pewno praca nad ,,Polotem pomogła mi zgłębić temat ich profesji i utwierdzić się w przekonaniu, że ten z pozoru wspaniały zawód, oprócz swoich blasków ma także wiele cieni. Nie zamierzam rezygnować z aktorstwa jak rownież wsiadać za stery maszyn latających. Chyba, że ktoś obsadzi mnie w roli pilota :-)
A24: Czy miałeś jakieś przygotowanie lotnicze przed realizacją filmu?
Maciej Musiałowski - filmowy Karol: Naturalnie. Zrobiliśmy film, którego znacząca część akcji rozgrywała się na lotnisku. Niestety z różnych przyczyn nie mogliśmy kręcić scen w powietrzu. Szczęśliwie jednak spędziłem trochę czasu na lotniskach, poznawałem pilotów, a nawet wzbiłem się w przestworza dobre kilka razy.
A24: Czy przyswojenie terminologii lotniczej, która została użyta w filmie, sprawiła Ci trudności?
MM: Nie, niekoniecznie. Michał Wnuk jest absolutnym freakiem jeśli chodzi o przygotowanie nazwijmy to intelektualne. Można więc powiedzieć, że dostałem skrupulatnie przeprowadzone lekcje wszelkiego rodzaju teoretycznej wiedzy lotniczej.
Film "Polot" jest już dostępny w kinach.
Źródło informacji: Aviation24.pl
Foto: Jarosław Sosiński / Next Film